Autorzy projektu Rockafanki

Rodzinne korzenie gitarowego buntu

Powiedziano kiedyś, że sztukę dla dzieci trzeba tworzyć dokładnie tak jak dla dorosłych, tylko o niebo lepiej – bo najmłodsi słuchacze wyczuwają fałsz szybciej niż krytycy z branżowych magazynów. Ta myśl stała się dla nas latarnią, gdy kilka lat temu spotkaliśmy się w ciasnym garażu na obrzeżach miasta, przywożąc ze sobą wzmacniacze, perkusję i nieodpartą chęć udowodnienia, że rock może być świetną zabawką edukacyjną. Każdy z nas miał już za sobą dziesiątki koncertów w zadymionych klubach, lecz dopiero narodziny dzieci pokazały, jak trudno znaleźć muzykę skrojoną pod ich energię, a jednocześnie nie uwłaczającą naszym gustom. Przestaliśmy więc szukać i zaczęliśmy komponować, angażując córki i synów nie tylko do chórków, lecz także w proces pisania melodii, który zamienił się w rodzinne burze mózgów rozciągające się często do późna w noc. W ten sposób powstawały pierwsze szkice utworów – pełne nieoczywistych rymów, zaskakujących pauz i riffów czerpiących zarówno z Queen, jak i z podwórkowych przyśpiewek. Kiedy dzieci po raz pierwszy usłyszały miks własnych głosów ze zniekształconą gitarą, w ich oczach pojawił się błysk, który dla nas dorosłych był największą premierą życia.

Nasz rodzinny skład tworzą dwie wyjątkowe konfiguracje ojców z synami oraz nieco przekorna para ojca z córką. Marek i dziesięcioletni Kuba odpowiadają za basowe fundamenty – ich linie pulsują niczym wspólne serce, bo nagrywali je, stojąc ramię w ramię, dzieląc się jednym metronomem. Gitarowe ściany dźwięku stawia Tomek, wspierany przez piętnastoletniego Filipa, który zanim skończył gimnazjum, potrafił już rozłożyć stratocastera na części pierwsze. Nad wszystkim czuwa perkusyjny duet Piotr i jego ośmioletnia Ania; to ona wymyśliła charakterystyczne przejście w utworze „Tropem dinozaura”, które dorosłym perkusistom spędza sen z powiek. Całość spięliśmy wokalami – dorosłe głosy prowadzą zwrotki, a dziecięce refreny wchodzą z taką mocą, że publiczność zwykle nawet nie próbuje śpiewać razem z nami, tylko bije brawo.

Muzyka ponad podziałami wiekowymi

Przy każdym nagraniu staraliśmy się pamiętać, że odbiorcą Rockafanek jest cała rodzina, dlatego gitarowe solówki przeplatają się tu z prostymi gwizdnięciami, a tekst o wyprawie w kosmos potrafi nieoczekiwanie zamienić się w historię o sprzątaniu pokoju. Świadomie unikaliśmy infantylizacji brzmienia, bo dzieci rozumieją żart, kiedy jest prawdziwy, a nie wystudiowany. Przychodziły więc momenty, w których otwieraliśmy drzwi studia i dyskutowaliśmy o tym, czy werbel ma być bardziej chropowaty, czy raczej przypominać klaśnięcie w nagim pokoju. Za każdym razem decyzja zapadała demokratycznie, co często oznaczało kapitulację dorosłych przed oryginalnym pomysłem kilkulatka. Tak urodził się na przykład utwór „Burza mózgów”, w którym nagły skok tempa jest efektem okrzyku „Szybciej!” rzuconego przez Kubę dokładnie w chwili, gdy wszyscy zakładali już, że numer jest gotowy. Może dlatego każdy koncert Rockafanek przypomina bardziej plac zabaw niż tradycyjny występ – scena staje się przestrzenią, gdzie wciąż coś się zmienia, a partytura bywa tylko sugestią.

Dowód na to, że rock łączy

Niektórzy twierdzą, że muzyka buduje mosty; my odkryliśmy, że potrafi też skracać dystans między pokoleniami. Wspólne komponowanie wymagało od nas dorosłych cierpliwości, czasem – przyznajemy – zgrzytaliśmy zębami, poprawiając ósmy raz tę samą frazę, bo metrum „jakoś nie grało”. Jednak w chwili, gdy na próbach gasły światła, a jedynym źródłem blasku była rozgrzana lampa wzmacniacza, widzieliśmy w oczach naszych dzieci dumę, która rekompensowała każdy zmarnowany wieczór. One zaś przekonywały się, że dorośli też mogą popełniać błędy i zaczynać od nowa, a to budowało między nami niezniszczalny sojusz. Różnica wieku stawała się atutem, bo każde nagranie było pretekstem do rozmowy o tym, skąd się bierze echo w kanionie gitarowych efektów albo dlaczego w starych nagraniach The Beatles słychać trzask taśmy. Taka wymiana doświadczeń to przecież esencja edukacji, tyle że u nas odbywa się na głośnikach rozkręconych do jedenastu.

Od garażu do studia i z powrotem

Chociaż dzisiaj nasze piosenki można znaleźć w streamingu, a klipy pojawiają się na popularnych kanałach dla rodziców, wciąż wracamy do garażu, w którym cały projekt się zaczął. Drewniane krokwie pamiętają pierwsze próby, a na betonowej podłodze wciąż leży naklejka z postacią Batmana, którą Filip przykleił w dniu, w którym po raz pierwszy złapał gitarę barową. To miejsce przypomina nam, że Rockafanki to przede wszystkim proces – sposób spędzania czasu i rozmawiania o marzeniach, zanim zamienią się w pliki MP3. Nagrywając płytę, nie zatrudnialiśmy pułku realizatorów; oddaliśmy w ręce dzieci część pokręteł i pozwoliliśmy im eksperymentować z pogłosem czy panoramą. Czasem kończyło się katastrofą, kiedy werbel nagle brzmiał jak upuszczona puszka po napoju, ale bywało też tak, że przypadkowe ustawienie zainspirowało cały nowy utwór. Dzięki temu płyta jest zapisem przygody, a nie perfekcyjnego planu.

Dlaczego nagraliśmy tę płytę dla Was

Mamy nadzieję, że Rockafanki będziecie słuchać całą rodziną, bo powstały właśnie po to, by łączyć, a nie segregować słuchaczy według daty urodzenia. Dźwięk gitar budzi energię, która sprzyja rysowaniu, tańczeniu, a czasem po prostu wspólnemu milczeniu i patrzeniu na sufit, gdy w słuchawkach wybrzmiewa ostatni akord. Liczymy, że piosenki staną się pretekstem do rozmów o tym, jak powstaje echo, dlaczego struny pękają i czy naprawdę w kablach płynie muzyka. W domach, w których zabrzmi nasza płyta, chcemy stworzyć małe wyspy wolności od komputerowych pikseli i natarczywych reklam. Jeżeli znajdziesz w naszych utworach inspirację, by razem z dzieckiem zbudować bęben z pudełka po butach albo skonstruować własny mikrofon, misja zostanie spełniona. Bo Rockafanki nie kończą się na ścieżce dźwiękowej – to zaproszenie do opowieści, którą każdy może dopisać, sięgając po dowolne narzędzie: gitarę, kredkę czy garnek z drewnianą łyżką. Dołącz do nas, a przekonasz się, że rock rzeczywiście potrafi roztapiać lody międzypokoleniowych różnic.